Kiedy zacząłem pisać tę książkę, miałem w głowie dwa cele: 1) napiętnować pozbawione skrupułów praktyki przemysłu farmaceutycznego i spożywczego oraz 2) nauczyć ludzi prawidłowego dbania o zdrowie.
Nie było moim zamiarem pokazać czytelnikom możliwość interesu, na którym można by było zarobić pieniądze. Jednakże teraz, po skrupulatnym przyjrzeniu się medycynie i odżywianiu się, widzę narodziny branży, która stworzy wielkie majątki obecnego stulecia. Majątki o wiele większe od tych, które zrobili internetowi milionerzy lat 90-tych poprzedniego stulecia.
Około 1/7 dzisiejszej amerykańskiej gospodarki, a więc około 1,4 biliona USD, to branża zdrowotna. Choć określenie „branża zdrowotna" nie jest tu najodpowiedniejsze, ponieważ głównym tematem tej części gospodarki są „choroby", a więc mające niewiele wspólnego ze zdrowiem.
Zarabianie na chorobach jest pasywne, mimo nieprawdopodobnych rozmiarów tego sektora gospodarki ludzie stają się klientami, kiedy dzieje się z nimi coś złego. Tak naprawdę nikt nie chce się stać takim właśnie klientem.
W roku 2010 branża „wellness", a więc wszystko, co się aktywnie robi, aby czuć się dobrze, zarobiła 1 bilion USD.W biznesie „wellnes", w przeciwieństwie do pasywnego zarabiania na chorobach, ludzie są aktywni i dobrowolnie stają się klientami, po części dlatego, że chcą czuć się zdrowo, a po części dlatego, że nie chcą już więcej być klientami przemysłu chorobowego Każdy chce być klientem biznesu „wellness".
PRZEMYSŁ WELLNESS: „zdrowi ludzie" (bez chorób) spożywają produkty lub korzystają z usług, aby czuć się lepiej, lepiej wyglądać, zatrzymać procesy starzenia albo zapobiegać chorobom.
Do definicji przemysłu „wellness" można zaliczyć następujące strefy biznesu:
*witaminy
*dodatki żywieniowe
*chirurgia kosmetyczna i plastyczna
*dobrowolna chirurgia oczu
*dermatologia kosmetyczna
*zabiegi genetyczne (wybór płci, podniesienie płodności)
*kosmetyczne i rekonstruktywne leczenie zębów (pokrywanie zębów, implanty)
*kluby fitness (łącznie z trenerami)
*urządzenia fitness
*dobrowolna farmakologia: viagra (potencja męska),rogaine(porost włosów)
*bio-produkty żywieniowe
*restauracje bio
*produkty wspomagające utratę wagi
Mimo, iż żadna z tych gałęzi, jeszcze 10 do 20 lat temu, nie miała większego znaczenia gospodarczego, to dziś jej roczny obrót sięga około 200 miliardów USD, co daje połowę sumy, jaka w USA jest wydawana na samochody.Jeśli chodzi o następne dziesięciolecie, to jest to jedynie czubek góry lodowej. Zasadniczym tego powodem jest demografia.
Przyrost naturalny osiągnął, po wojnie na całym świecie, bardzo wysoki poziom. W latach 1946-1964 w samej Ameryce urodziło się 78 milionów dzieci. W takim samym okresie, lecz przed 1946 rokiem, odnotowano 50 milionów narodzin. Natomiast po 1964 roku, mimo wielkiej populacji, w ciągu 18 lat, urodziło się jedyne 66 milionów dzieci.
Ten wielki przyrost jest nazywany „babyboom", a generacja z niego zrodzona „babyboomer". To był wielki „boom" w dosłownym tego słowa znaczeniu, ponieważ po 1964 roku stopa urodzeń spadła. Jeśli tak by się nie stało, to miałby miejsce długoterminowy trend, zamiast jednorazowego wydarzenia, którego rezultatem była cała grupa społeczeństwa.W ciągu następnych 10 lat amerykańscy „babyboomer" wydadzą na produkty i usługi wellness, obecnie jest to 200 miliardów USD, bilion dolarów a może i więcej.
Jednym z najszybciej rosnących sektorów branży wellness jest biznes witaminowy i dodatków spożywczo dietetycznych.
W wieku XX odkryto, że organizm potrzebuje 13 witamin, aby zachować dobre zdrowie, których sam niestety nie produkuje. Przed jeszcze krótszym czasem odkryto, że te witaminy zapewniają ochronę przed niektórymi chorobami, nie dopuszczają do ich rozwoju, czynią nas zdrowszymi niż jesteśmy i prawdopodobnie hamują procesy starzenia.
Dziś prawie 50% amerykanów przyjmuje dodatkowe preparaty, a roczny obrót wynosi powyżej 70 miliardów USD) Jednakże branża witaminowo-minerałowa dotknęła na razie powierzchni tego, co jest możliwe, ponieważ zaczynamy dopiero rozumieć biochemiczne działanie wszystkich tych preparatów.
Wielu potencjalnych klientów nie słyszało jeszcze w ogóle o produktach czy usługach wellness, nie wspominając o wypróbowaniu ich. Medycyna już za długo wmawiała ludziom fakt, iż muszą pogodzić się z utratą zdrowia i energii choćby dlatego, że lekarze nie wiedzą prawie nic o dobrym odżywianiu, a firmy ubezpieczeniowe oraz inni (na przykład pracodawcy) nie dają żadnej zachęty do dbania o zdrowie.
W latach 90-tych odnoszące sukcesy produkty witaminowe i dodatki żywieniowe były lansowane przez firmy sprzedaży bezpośredniej. Wiele popularnych produktów, na przykład Ephedra (utrata wagi), Pycnogenol (przeciwutleniacz) i Echinacea (przeciw grypie) było dostępnych wyłącznie w sieciach sprzedaży, zanim można je było nabyć w zwykłych aptekach.
Obrót firm sprzedaży bezpośredniej w USA, na czele dodatki żywieniowe i nowe technologie, wzrósł w ciąguostatnich lat o 50%, z około 18 miliardów USD na 27. Na całym świecie jest to około 80 miliardów. Wzrost był prawie dwukrotnie wyższy niż wzrost w handlu tradycyjnym w tym samym okresie.
Sprzedaż bezpośrednia ma przed sobą wielki zakręt wzrostu zanim osiągnie porównywalny do dzisiejszej sprzedaży masowej poziom nasycenia. Obrót roczny tej branży, wynoszący obecnie ok. 30 miliardów USD, to zaledwie 1 procent obrotu tradycyjnego handlu, który wynosi ponad 3 biliony USD (3000 miliardów USD). Obrót jednej sieci supermarketów „Wal-Mart" wyniósł w roku 2000 ponad 165 miliardów USD.
Niektóre firmy sprzedaży bezpośredniej rozumieją swój biznes nie do końca, traktując odbiorcę ostatecznego jako konsumenta, któremu coś sprzedają i ludzi, których o swoich produktach i usługach informują, jako klientów. Konsument to, według definicji, ktoś kupujący usługi bądź produkty, podczas gdy klient to osoba korzystająca i płacąca za profesjonalne usługi innych osób.
Mimo niezaprzeczalnego wzrostu branży sprzedaży bezpośredniej i jej usystematyzowania, liczba produktów stanowiących dobro konsumpcyjne rośnie z roku na rok. Dla każdego domu, który wykorzystuje już najnowsze wynalazki techniki - od kamery cyfrowej po komputerowe programy do nauczania oraz zdrowe odżywianie- jest cała masa nowych produktów i usług,o których istnieniu klient nie ma jeszcze pojęcia.
Do definicji przemysłu „wellness" można zaliczyć następujące strefy biznesu:
*witaminy
*dodatki żywieniowe
*chirurgia kosmetyczna i plastyczna
*dobrowolna chirurgia oczu
*dermatologia kosmetyczna
*zabiegi genetyczne (wybór płci, podniesienie płodności)
*kosmetyczne i rekonstruktywne leczenie zębów (pokrywanie zębów, implanty)
*kluby fitness (łącznie z trenerami)
*urządzenia fitness
*dobrowolna farmakologia: viagra (potencja męska),rogaine(porost włosów)
*bio-produkty żywieniowe
*restauracje bio
*produkty wspomagające utratę wagi
Mimo, iż żadna z tych gałęzi, jeszcze 10 do 20 lat temu, nie miała większego znaczenia gospodarczego, to dziś jej roczny obrót sięga około 200 miliardów USD, co daje połowę sumy, jaka w USA jest wydawana na samochody.Jeśli chodzi o następne dziesięciolecie, to jest to jedynie czubek góry lodowej. Zasadniczym tego powodem jest demografia.
Przyrost naturalny osiągnął, po wojnie na całym świecie, bardzo wysoki poziom. W latach 1946-1964 w samej Ameryce urodziło się 78 milionów dzieci. W takim samym okresie, lecz przed 1946 rokiem, odnotowano 50 milionów narodzin. Natomiast po 1964 roku, mimo wielkiej populacji, w ciągu 18 lat, urodziło się jedyne 66 milionów dzieci.
Ten wielki przyrost jest nazywany „babyboom", a generacja z niego zrodzona „babyboomer". To był wielki „boom" w dosłownym tego słowa znaczeniu, ponieważ po 1964 roku stopa urodzeń spadła. Jeśli tak by się nie stało, to miałby miejsce długoterminowy trend, zamiast jednorazowego wydarzenia, którego rezultatem była cała grupa społeczeństwa.W ciągu następnych 10 lat amerykańscy „babyboomer" wydadzą na produkty i usługi wellness, obecnie jest to 200 miliardów USD, bilion dolarów a może i więcej.
Jednym z najszybciej rosnących sektorów branży wellness jest biznes witaminowy i dodatków spożywczo dietetycznych.
W wieku XX odkryto, że organizm potrzebuje 13 witamin, aby zachować dobre zdrowie, których sam niestety nie produkuje. Przed jeszcze krótszym czasem odkryto, że te witaminy zapewniają ochronę przed niektórymi chorobami, nie dopuszczają do ich rozwoju, czynią nas zdrowszymi niż jesteśmy i prawdopodobnie hamują procesy starzenia.
Dziś prawie 50% amerykanów przyjmuje dodatkowe preparaty, a roczny obrót wynosi powyżej 70 miliardów USD) Jednakże branża witaminowo-minerałowa dotknęła na razie powierzchni tego, co jest możliwe, ponieważ zaczynamy dopiero rozumieć biochemiczne działanie wszystkich tych preparatów.
Wielu potencjalnych klientów nie słyszało jeszcze w ogóle o produktach czy usługach wellness, nie wspominając o wypróbowaniu ich. Medycyna już za długo wmawiała ludziom fakt, iż muszą pogodzić się z utratą zdrowia i energii choćby dlatego, że lekarze nie wiedzą prawie nic o dobrym odżywianiu, a firmy ubezpieczeniowe oraz inni (na przykład pracodawcy) nie dają żadnej zachęty do dbania o zdrowie.
W latach 90-tych odnoszące sukcesy produkty witaminowe i dodatki żywieniowe były lansowane przez firmy sprzedaży bezpośredniej. Wiele popularnych produktów, na przykład Ephedra (utrata wagi), Pycnogenol (przeciwutleniacz) i Echinacea (przeciw grypie) było dostępnych wyłącznie w sieciach sprzedaży, zanim można je było nabyć w zwykłych aptekach.
Obrót firm sprzedaży bezpośredniej w USA, na czele dodatki żywieniowe i nowe technologie, wzrósł w ciąguostatnich lat o 50%, z około 18 miliardów USD na 27. Na całym świecie jest to około 80 miliardów. Wzrost był prawie dwukrotnie wyższy niż wzrost w handlu tradycyjnym w tym samym okresie.
Sprzedaż bezpośrednia ma przed sobą wielki zakręt wzrostu zanim osiągnie porównywalny do dzisiejszej sprzedaży masowej poziom nasycenia. Obrót roczny tej branży, wynoszący obecnie ok. 30 miliardów USD, to zaledwie 1 procent obrotu tradycyjnego handlu, który wynosi ponad 3 biliony USD (3000 miliardów USD). Obrót jednej sieci supermarketów „Wal-Mart" wyniósł w roku 2000 ponad 165 miliardów USD.
Niektóre firmy sprzedaży bezpośredniej rozumieją swój biznes nie do końca, traktując odbiorcę ostatecznego jako konsumenta, któremu coś sprzedają i ludzi, których o swoich produktach i usługach informują, jako klientów. Konsument to, według definicji, ktoś kupujący usługi bądź produkty, podczas gdy klient to osoba korzystająca i płacąca za profesjonalne usługi innych osób.
Mimo niezaprzeczalnego wzrostu branży sprzedaży bezpośredniej i jej usystematyzowania, liczba produktów stanowiących dobro konsumpcyjne rośnie z roku na rok. Dla każdego domu, który wykorzystuje już najnowsze wynalazki techniki - od kamery cyfrowej po komputerowe programy do nauczania oraz zdrowe odżywianie- jest cała masa nowych produktów i usług,o których istnieniu klient nie ma jeszcze pojęcia.
Informowanie konsumentów o takich produktachi usługach, a więc sprzedaż informacji i myśli, to obecnie, a także w najbliższej przyszłości, najlepszy biznes.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz